Powrót do strony głównej

W USA wtorkowe kalendarium było praktycznie puste, jeśli chodzi o dane makro. Raportem o lutowych zapasach w amerykańskich hurtowniach nikt się nie przejął, ale odnotujmy, że wzrosły o 0,9 proc m/m (oczekiwano wzrostu o 0,5 proc). Im większe zapasy tym wyższy PKB, więc dane były dla byków korzystne. Tyle tylko, że w dalszym ciągu utrzymywały się obawy o zadłużenie krajów PIIGS i to było we wtorek najważniejsze.

W Hiszpanii Luis de Guindos, minister gospodarki uchylił się od odpowiedzi na pytanie czy Hiszpania będzie potrzebowała pakietu ratunkowego. Miguel Angel Fernandez Ordonem, prezes hiszpańskiego banku centralnego, powiedział, że jeśli gospodarka osłabnie (z pewnością osłabnie) to banki hiszpańskie będą musiały zwiększyć kapitały. Rentowności hiszpańskie i włoskie mocno rosły. Hiszpańskie uderzyły w sześć procent, czyli w najwyższy poziom od końca listopada 2011 roku, (szczyt obaw o przyszłość strefy euro). Włoskie bardzo zbliżyły się do sześciu procent. Potwierdza się to, co pisałem w komentarzach w zeszłym tygodniu: czar LTRO znika, co może sprowadzić na rynki dokładnie to samo przerażenie, które obserwowaliśmy do lata 2011 roku.

Na rynku akcji tym razem nie pomagało oczekiwanie na raport kwartalny, który miała opublikować Alcoa, co jest nieoficjalnym początkiem publikacji raportów kwartalnych przez amerykańskie spółki. Obawy o powrót europejskich strachów były stanowczo zbyt duże. Indeksy od początku sesji spadały, a na godzinę przed jej końcem traciły już blisko dwa procent. Byki nawet próbowały jakiegoś ataku, ale bardzo szybko się poddały. Indeksy straciły po ponad półtora procent, a wykresy mówią wyraźnie, że rozpoczęła się dłuższa korekta.

GPW rozpoczęła wtorkową sesję standardowym spadkiem, który był reakcja na pogorszenie nastrojów w USA podczas sesji poniedziałkowej. Nasz rynek reagował jednak na negatywne impulsy nieco lepiej niż inne rynki europejskiej. WIG20 tracił jedynie około pół procent. Po południu, kiedy rosnące rentowności długu hiszpańskiego pogorszyły nastroje na giełdach, nasz WIG20 też chciał ruszyć dalej na południe, ale nic z tego nie wyszło. Na rynku nadal trwał marazm. Pozycji byków broniły w zasadzie dwa banki (Pekao SA i PKO BP). Ceny ich akcji wbrew trendowi rosły i dodawały 0,4 pkt. proc. indeksowi WIG20. Do końca się to nie utrzymało – Pekao SA jednak stracił.

Dopiero przed rozpoczęciem sesji w Stanach niedźwiedzie zdobyły się na mocniejszy atak. Potem już było „z górki". Ostra przecena w Europie i spadki w USA doprowadziły do takiego umocnienie podaży, że zakończyliśmy dzień spadkiem WIG20 o 1,64 procent. Było to zdecydowanie mniej niż na innych giełdach, ale nie zmienia to postaci rzeczy, że WIG20 dąży do dolnego ograniczenia kanału trendu spadkowego trwającego od lutego, a ten kanał dąży do dolnego ograniczenia kanału trendu bocznego trwającego od sierpnia 2011 roku.

Piotr Kuczyński

Główny Analityk
Dom Inwestycyjny Xelion

-

Opracowanie własne na podstawie danych opublikowanych w serwisach www.reuters.com, www.bloomberg.com, www.macronext.com, www.marektwatch.com, www.news.google.com, www.ft.com, www.bankier.pl, www.pb.pl, , przy założeniu, iż powyższe dane są prawidłowe, pełne i  nie wprowadzające w błąd, jednakże nie były one niezależnie zweryfikowane. Opracowanie ma charakter ogólny i nie może stanowić wyłącznej podstawy do podjęcia jakiejkolwiek decyzji inwestycyjnej przez jego odbiorcę.

Przedmiotowe opracowanie nie może być interpretowane jako rekomendacja Domu Inwestycyjnego Xelion Sp. z o.o. w rozumieniu art. 76 dnia 29 lipca 2005 roku o obrocie instrumentami finansowymi. Dom Inwestycyjny Xelion Sp. z o.o. ani autor nie ponoszą odpowiedzialności za następstwa decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie informacji i opinii zawartych w niniejszym opracowaniu, o ile przy ich sporządzaniu dołożono należytej staranności.