Powrót do strony głównej

W USA już przed środową sesją nastroje były minorowe. Potężne spadki indeksów w Europie gwałtownie zwiększały obawy, wręcz strach w Stanach. Do tego doszły wyniki spółek i bardzo słabe dane makro publikowane przed sesją i nieszczęście było gotowe. A i tak Wall Street zachowała się dużo lepiej niż giełdy zachodniej Europy. Spójrzmy jak to przebiegało.

Środowe kalendarium było pełne po brzegi raportów makro. Najważniejszym raportem był ten o wrześniowej sprzedaży detalicznej w USA. Dowiedzieliśmy się, że spadła o 0,3 proc. m/m (oczekiwano spadku o 0,1proc.). Bardziej istotna sprzedaż bez samochodów też nieoczekiwanie spadła o 0,2 proc. (oczekiwano wzrostu o 0,3 proc.).

Z założenia zdecydowanie mniejszy miał być wpływ indeksu NY Empire State, a zerowy danych o inflacji PPI i o zapasach w firmach. Odnotujmy, że indeks z Nowego Jorku wyniósł 6,17 pkt. (oczekiwano 20,8 pkt.). Inflacja PPI spadła o 0,1 proc. m/m, a zapasy w firmach wzrosły o 0,2 proc. m/m.

Jeszcze parę tygodni temu słabe dane były interpretowane „na odwrót" – im słabsze tym lepiej, bo Fed będzie musiał pomóc gospodarce. Tym razem takiej reakcji nie było. Spadek ceny akcji Intela po lepszych wynikach i dobrych prognozach też był niepokojącym sygnałem. Jak więc widać na rynku po prostu zmieniły się nastroje. Z „kupuj każdy spadek" na „zrealizuj przynajmniej część olbrzymich zysków". I to cała tajemnica spadków.

Amerykanie 10. procent spadku uważają za normalną korektę. Takie nie było na rynku do dwóch lat. Nic dziwnego, że jak się już pojawiła to może zadziwiać gwałtownością. Nadal uważam, że 29. października FOMC będzie usiłował rynek ratować. Jak myślę więcej graczy amerykańskich tak uważa i wszyscy pamiętają o 10. procentach.

Nic więc dziwnego, że wtedy, kiedy S&P 500 miał już tylko jeden procent do tych 10. procent spadku zaczęło się kupowanie akcji. Na S&P 500 udało się odrobić dwa punkty procentowe spadku kończąc dzień ze stratą mniejszą od jednego procenta, a na NASDAQ odrobiona została prawie cala strata. Takie odrobienie potężnych strat jest niewielkim plusem, ale nie jest jeszcze sygnałem do zakończenia korekty.

GPW od pewnego czasu była dosyć odporna na amerykańskie zawirowania, więc niespecjalnie przejęła się neutralnym zakończeniem wtorkowej sesji w Stanach. Dopiero raport kwartalny Bank of America wsparty słabymi danymi makro publikowanymi w USA zwiększyły siły niedźwiedzi na tyle, że WIG20 załamał się.

Spadek był jednak ułamkiem tego, co obserwowaliśmy w Niemczech czy we Francji. Nie udało się wypracować zapowiadanego odbicia, ale spadek WIG20 o 0,88 proc. na tle innych giełd zachodniej Europy wyglądał na sukces byków. Nie jest jednak tak, że nasza odporność jest dana na zawsze. Kolejna panika na giełdach zaszkodziłaby również GPW.

Piotr Kuczyński

Główny Analityk

Dom Inwestycyjny Xelion

Opracowanie własne na podstawie danych opublikowanych w serwisach www.reuters.com, www.bloomberg.com, www.macronext.com, www.marketwatch.com, www.news.google.com, www.ft.com, www.bankier.pl, www.pb.pl, przy założeniu, iż powyższe dane są prawidłowe, pełne i  nie wprowadzające w błąd, jednakże nie były one niezależnie zweryfikowane. Opracowanie ma charakter ogólny i nie może stanowić wyłącznej podstawy do podjęcia jakiejkolwiek decyzji inwestycyjnej przez jego odbiorcę.

Przedmiotowe opracowanie nie może być interpretowane jako rekomendacja Domu Inwestycyjnego Xelion sp. z o.o. w rozumieniu art. 76 ustawy z dnia 29 lipca 2005 roku o obrocie instrumentami finansowymi. Dom Inwestycyjny Xelion sp. z o.o. ani autor nie ponoszą odpowiedzialności za następstwa decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie informacji i opinii zawartych w niniejszym opracowaniu, o ile przy ich sporządzaniu dołożono należytej staranności.