Powrót do strony głównej

Nowy miesiąc i kwartał rynki europejskie rozpoczęły od wzrostu indeksów. Znakomicie zachowywał się niemiecki XETRA DAX, a nieco gorzej francuski CAC-40. Jednak po godzinie handlu, nastroje gwałtownie się zmieniły. Zaszkodziła bykom (szybko zdementowana) pogłoska mówiąca o tym, że Bundesbank ograniczył akceptowane jako zabezpieczenie obligacje wykluczając z ich grona kilka krajów. Bardziej jednak prawdopodobne było to, że (jak twierdzili gracze) przez rynek przeszły duże transakcje sprzedaży kontraktów, co pociągnęło za sobą rynki kasowe.

Opublikowanie ostatecznych odczytów indeksów PMI (przemysł) dla poszczególnych krajów UE oraz dla całej strefy euro też nie pomagało. Reakcja powinna być prawie żadna, bo tydzień wcześniej opublikowano (bardzo słabe) dane wstępne, a weryfikacje były nieznaczne, ale jednak przypomnienie tego, że sytuacja gospodarcza się pogarsza musiało nieco zaszkodzić. Dane o stopie bezrobocia strefy euro w lutym (10,8 proc.) były zgodne z oczekiwaniem, ale jednak bezrobocie było najwyższe od ponad 14 lat.

Indeksy zabarwiły się na czerwono. Co prawda dość szybko zaczęły odbijać, ale początkowy optymizm się ulotnił. Nie zniknął zupełnie, bo po godzinie indeksy wróciły do poziomu neutralnego, ale potem znowu zaczęły się osuwać. Po pobudce w USA zmiany na rynku amerykańskich kontraktów zaczęły poprawiać nastroje w Europie. Potem już wszystkim kierowani Amerykanie, dzięki czemu europejskie indeksy zakończyły dzień jednoprocentowymi zwyżkami.

W USA z góry wiadomo było, że początek miesiąca i kwartału powinien sprzyjać bykom. Po doskonałym pierwszym kwartale i słabszym ostatnim tygodniu świeże pieniądze musiały zostać użyte. Potrzebne tylko były jakieś preteksty. Dostarczyły go dane z Chin i z USA. Bardzo słabe dane (indeksy PMI) opublikowane w Europie skwapliwie zlekceważono. Takie są prawa pierwszego dnia kwartału przed rozpoczęciem sezonu raportów kwartalnych amerykańskich spółek.

Przypominam, że podczas weekendu zostały opublikowane indeksy PMI dla przemysłu chińskiego. Oficjalne dane pokazały, że w marcu indeks nieoczekiwanie wzrósł z 51 na 53,1 pkt. Jednocześnie jednak dowiedzieliśmy się, że indeks PMI publikowany przez bank HSBC i Markit Economics spadł z 49,6 na 48,3 pkt. Jeden indeks pokazuje, że gospodarka się rozwija, a drugi, że się cofa. Kto ma rację? Większość twierdziła, że HSBC, więc oficjalne, bardzo optymistyczne dane nie powinny mieć wpływu na zachowanie rynków. I tak rzeczywiście było do rozpoczęcia handlu w Stanach. Indeksy w Europie spadały, traciła też ropa.

Wszystko się zmieniło po godzinie 16.00. Opublikowane wtedy amerykańskie dane makro były zróżnicowane. Marcowy indeks ISM dla przemysłu wzrósł 52,4 na 53,4 pkt. (oczekiwano wzrostu do 53 pkt.). Różnica w stosunku do oczekiwań niewielka, ale z pewnością takie dane nie mogły pomóc niedźwiedziom. Raport o lutowych wydatkach na inwestycje budowlane mógł im pomóc, ale gracze go zlekceważyli. Wydatki spadły drugi miesiąc z rzędu (tym razem o 1,1 proc. m/m) – oczekiwano wzrostu.

Szampańskie nastroje panujące na rynkach akcji i surowcowych nie przełożyły się na rynek walutowy. Spadający przed rozpoczęciem sesji w Stanach kurs EUR/USD wrócił do poziomu neutralnego i ta zamarł. Oszalały zupełnie surowce. Wątpliwej jakości dane chińskie (nie spotkałem się z inną opinią) oraz dobre dane z USA doprowadziły (dopiero po wejściu do gry Amerykanów) do ponad dwuprocentowego wzrostu ceny ropy i dobrze ponad dwuprocentowego wzrostu ceny miedzi. Układy techniczne nadal się bez zmian – ropa w krótkoterminowym trendzie spadkowym, a miedź w bocznym. Ponad pół procent zdrożało złoto (nadal wygląda słabo).

Żeby było zabawniej spadła rentowność obligacji. Przypominam, że spada wtedy, kiedy albo dane makro są słabe albo nastroje na giełdach kiepskie albo jedno i drugie. Tym razem spadła zupełnie bez powodu. Nie znam wytłumaczenia (może po prostu odreagowanie piątkowego wzrostu), ale faktem jest, że ten rynek wraca do trendu bocznego.

Rynek akcji pokręcił się na początku sesji wokół poziomu z piątku, ale po publikacji indeksu ISM ruszył na północ. Po pół godzinie gracze znowu nabrali wątpliwości, ale szybki atak byków wybił indeksy z krótkiej flagi i poprowadził je ku szczytom z zeszłego kwartału. W końcówce pojawiła się niewielka realizacja zysków, ale i tak indeksy wzrosły o więcej niż pół i mniej niż jeden procent, a S&P 500 dotknął maksimum z marca. Nie ma najmniejszej zapowiedzi zmiany trendu.

Dzisiaj raporty publikowane w Europie (dynamika PKB w 4 . kwartale – dane ostateczne oraz inflacja PPI w lutym) nie będą miały najmniejszego wpływu na nastroje. Liczyć się będą tylko lutowe zamówienia w amerykańskim przemyśle oraz protokół z ostatniego posiedzenia FOMC. Szczególne ta ostatnia publikacja (dwie godziny przed końcem sesji) może wpłynąć (zazwyczaj wpływa pozytywnie) na nastroje. Gracze będą szukali najmniejszego nawet passusu, który mógłby sugerować zapowiedź uruchomienia QE3.

W poniedziałek złoty od początku dnia nie reagował na zmiany sytuacji na rynku EUR/USD. Kursy EUR/PLN, USD/PLN i CHF/PLN stabilizowały się. Dopiero po pobudce w USA, kiedy spadał już kurs EUR/USD złoty zaczął (bardzo leniwie) tracić. Bardzo szybko się to jednak zmieniło i kursy wróciły do poziomów neutralnych. Złoty zachowywał się w poniedziałek tak jak kurs EUR/USD nie reagując na zmiany na rynkach akcji. Należy założyć, że i dzisiaj będzie podobnie oraz, że w tym tygodniu do żadnego przełomu nie dojdzie.

Niczego nie zmieniła publikacja marcowego indeksu PMI dla polskiego przemysłu. Co prawda wzrósł z poziomu 50 na 50,1 pkt. (oczekiwano spadku na 49,7 pkt.), ale zmiana były nieznaczna i nadal sygnalizowała bardziej stagnację niż rozwój. Reakcje na polskie dane makro są bardzo rzadkie, więc nikogo nie zdziwiło to, że i tym razem, po publikacji neutralnych danych, jej nie było.

GPW poszła w poniedziałek od rana śladem innych giełd europejskich. Indeksy rosły. Trwało to godzinę, po czym na innych giełdach indeksy dosłownie się załamały. Powody opisuję w części europejskiej. To oczywiście wpłynęło też na WIG20. Wrócił do poziomu neutralnego i na rynku zapanował marazm.

W okolicach południa, zachęcone poprawą sytuacji na innych giełdach, byki rozpoczęły próbę ataku Nic z tego nie wyszło, bo i na innych giełdach próba spaliła na panewce. Gorzej, zaczęły się osuwać, co również na GPW doprowadziło do podobnego procesu. Dopiero po pobudce w USA indeksy zaczęły się podnosić licząc na Amerykańskich optymistów. Potem, podobnie jak na innych giełdach europejskich, amerykański optymizm pozwolił na wzrost indeksów. WIG20 nadal jednak pozostaje w kanale trendu spadkowego.

Dzisiaj wczorajsze, „bycze" zakończenie sesji w Stanach powinno zapewnić pozytywne rozpoczęcie sesji. Jednak potem mogą pojawić się obawy o jakąś korektę w Stanach. Dopiero publikacja danych makro w USA i reakcja rynków na te dane pozwolą znaleźć naszemu rynkowi docelowy kierunek. Do przełomu doszłoby, gdyby na dużym obrocie pękła linia trendu spadkowego (2.327 pkt.).

Piotr Kuczyński

Główny Analityk
Dom Inwestycyjny Xelion

-

Opracowanie własne na podstawie danych opublikowanych w serwisach www.reuters.com, www.bloomberg.com, www.macronext.com, www.marektwatch.com, www.news.google.com, www.ft.com, www.bankier.pl, www.pb.pl, , przy założeniu, iż powyższe dane są prawidłowe, pełne i  nie wprowadzające w błąd, jednakże nie były one niezależnie zweryfikowane. Opracowanie ma charakter ogólny i nie może stanowić wyłącznej podstawy do podjęcia jakiejkolwiek decyzji inwestycyjnej przez jego odbiorcę.

Przedmiotowe opracowanie nie może być interpretowane jako rekomendacja Domu Inwestycyjnego Xelion Sp. z o.o. w rozumieniu art. 76 dnia 29 lipca 2005 roku o obrocie instrumentami finansowymi. Dom Inwestycyjny Xelion Sp. z o.o. ani autor nie ponoszą odpowiedzialności za następstwa decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie informacji i opinii zawartych w niniejszym opracowaniu, o ile przy ich sporządzaniu dołożono należytej staranności.